Suzie

To byl moj trzeci pobyt w Australii.

Wypadl zupelnie niespodziewanie.Nawet mi na nim specjalnie nie zalezalo.Bylam juz tam poprzednio i wydawalo mi sie, ze nie ma juz tam nic ciekawego do zobaczenia.Wielki blad ! Juz podczas lotu do Ayers Rock,zrozumialam zrodlo natchnien dla artystow aborygenskich. Piekno tej ziemi. Roznorodnosc form jest przebogata i urzekajaca.To nie byla wyprawa dla grzecznych dziewczynek. Dziennie przejezdzalismy ok 700 km. Bylismy w miejscach gdzie nie bylo zasiegu telefoni komorkowej. Zaopatrzeni w zapasy wody i zywnosci na wypadek awarii samochodu,spalismy w namiotach,nadsluchujac noca "dziwnych"odglosow jakis egzotycznych zwierzat, nie spotykajac zadnego samochodu w ciagu paru dni, po to aby spotkac i odnalezc samego siebie . Kiedy jestes w Valley of the Winds , czy Ormiston Gorge,czy w mojej ulubionej Palm Valley, widzisz rajskie formy roslinne. Doznajesz niezwyklej ciszy, ciepla. Stare formy skalne , kaniony , pokazuja tobie kim jestes.Tworzysz z nimi jednosc,z wszechswiatem , czy stworca, obojetnie jak to nazwiesz. Zostajesz napelniony spokojem,miloscia,niesamowita sila, to tak jakbys odzyskal wiedze, kim jestes , po co zyjesz, co jest najwazniejsze. I ja taka wrocilam z tej wyprawy i wiem , ze Australia jest reliktem przyrody, po to abysmy mogli odnalezc "swoj" swiat, samego siebie,uciec na chwile od pospiechu i gwaru, aby wrocic do niego na nowo ze zdwojona sila.

 

Chcesz tego doswiadczyc? Potrzbujesz tego? To zrob cos naprawde tylko

dla siebie !

 

To jest w zasiegu twojej reki...

Dzieki Ron.

Suzie